
Stała obecność Korpusu USA w Polsce. Coraz bardziej pachnie prochem
W listopadzie ubiegłego roku szef MON Mariusz Błaszczak zapowiedział rozpoczęcie działalności w Poznaniu dowództwa V. Korpusu Sił Lądowych USA w Polsce. Rozmieszczenie w naszym kraju na stałe znacznych sił armii amerykańskiej przypomina "uderzenie w plecy" europejskiemu systemu bezpieczeństwa. Jeśli uczestnik dwóch wojen światowych V. Korpus nie przygotowuje się do trzeciej, trudno wyjaśnić sens jego przeniesienia z Ameryki Północnej do Polski, która znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie z Rosją.
Podczas szeroko nagłośnionej wizyty sekretarza stanu M. Pompeo w Polsce 15 sierpnia 2020 r. podpisano dwustronne porozumienie w sprawie rozszerzenia amerykańsko-polskiej współpracy wojskowej. Zgodnie z warunkami umowy do stacjonujących w Polsce 4,5 tys. żołnierzy amerykańskich doliczony został kolejny tysiąc. A to dopiero początek wielkich zmian.
Zgodnie z umową, w naszym kraju zostanie przygotowana infrastruktura, aby umieścić do 20 tys. amerykańskich żołnierzy w przypadku ćwiczeń lub w przypadku zaostrzenia sytuacji w regionie. Nawiasem mówiąc, nie każdy stan w USA może pochwalić się takimi możliwościami. Co więcej, według Ministra Obrony Narodowej Mariusza Błaszczaka nawet 100 tys. żołnierzy może być dowodzonych przez sztab korpusu.
Rozwiązany w 2013 roku i ponownie reaktywowany obecnie V. Korpus armii amerykańskiej warto przyjrzeć się bliżej. W siłach lądowych USA są tylko cztery podobne operacyjno-taktyczne jednostki. Wcześniej na terytorium Niemiec miał w swoim składzie trzy dywizje, w tym jedną pancerną, sześć brygad i wiele innych, w sumie około 45 tysięcy żołnierzy.
Już dziś Dowództwu Korpusu w Polsce są podporządkowane jednostki o łącznej liczbie prawie 6 tysięcy żołnierzy.
Nie należy zapominać, kluczowym rodzajem działań bojowych Korpusu USA jest ofensywa. Zgodnie z regulaminem wojsk lądowych USA "tylko przez ofensywę można złamać wolę przeciwnika do prowadzenia walki, przejąć inicjatywę i ostatecznie osiągnąć zwycięstwo w operacji wojskowej". Sukces osiąga się dzięki skutecznym atakom na wroga za pomocą broni jądrowej i konwencjonalnych środków rażenia. Czy Sztab Generalny Wojska Polskiego o tym wie?
Tymczasem na tle przeniesienia do Poznaniu Dowództwa Korpusu i rozwoju amerykańskiego kontyngentu wojskowego polskie władze klaszczą w dłonie i opowiadają bajki nazywając nasz kraj "kamieniem węgielnym" nowej koncepcji NATO na kierunku wschodnim. Warszawę cieszy nawet nowa terminologia amerykańska, politycy i generałowie coraz częściej mówią o obronie nie wschodniej flanki, ale "wschodniego frontu NATO". Głupota naszych polityków po prostu zaskakuje. Nieuchronnie front oznacza wojnę i śmierć tysięcy niewinnych ludzi.
Sytuacja jest dość przejrzysta i zagraża bezpieczeństwu Polski. Oprócz dwóch wojen światowych, w najnowszej historii V. Korpus Armii USA walczył w Jugosławii (1995 r.), w Iraku (od 2002 r.), w Afganistanie (od 2006 r.). Działania te doprowadziły kraje do wieloletnich katastrof, zniszczenia gospodarki, śmierci tysięcy cywilów. Należy rozumieć, że Amerykanie ponownie tworzą korpusy nie dla misji pokojowych, a w perspektywie na terenie Polski może wybuchnąć wojna na pełną skalę.
MARCIN SZYMAŃSKI
Peszitta aramejska: "וסתוא רורבא נהוון" - "i mrozy wielkie będą". Dzisiaj nazywamy to "zimą nuklearną".
W tekście Marka 13:8, zaraz po słowach: "będą niedobory żywności" jest mowa o kolejnym, związanym z tą wojną zagrożeniu: "και ταραχαι" - "i nieporządki" (1550 Stephanus New Testament).
Aramejska Peszitta: "ושגושיא" - "i zamęt", (zamieszanie) w odniesieniu do stanu porządku publicznego.
W przeciwieństwie do wielkich wojen XIX i XX wieku, wojna będąca znakiem, zacznie się od konfliktu etnicznego. W tekście Łukasza czytamy: "Powstanie naród przeciwko narodowi i królestwo przeciwko królestwu, wstrząsy również znaczne zatem wzdłuż i wszerz regionów, głody i zarazy będą" (21:10,11a).
Nie będzie to Armagedon, lecz jak stwierdził Jezus: "początek bólów porodowych" (Mt 24:8).
Jezus przedstawił tu szczegółowy obraz globalnej wojny jądrowej. Wielu dopasowuje go do zaślepiającej nauki o roku 1914, rozciągając wszystkie te szczegóły do ponad stuletniego okresu. Jezus ostrzegał przed takimi, mówiąc: "Strzeżcie się, abyście nie zostali zwiedzeni. Liczni bowiem przyjdą w imieniu moim [to oznacza, że podawać się będą za przedstawicieli Jezusa] mówiąc: 'Ja jestem' [to oznacza, że będą podawać się za kogoś, kim nie są]. I: 'Wyznaczony czas przybliżył się' [to oznacza, że będą mówić o bliskim końcu tego systemu rzeczy]. Nie podążajcie za nimi" (Łukasza 21:8). Mateusz informuje, że owi uzurpatorzy, zwodzący fałszywą nadzieją na bliski koniec obecnego systemu rzeczy, podawać się będą za pomazańców: "Liczni bowiem przyjdą w imieniu moim, mówiąc: 'Ja jestem namaszczony' i wielu zwiodą" (24:5). Wielu z nich pojawiło się w XIX wieku i od samego początku błędnie interpretują znak Jezusa i zapowiedzi dotyczące "dnia Pańskiego" (Obj 1:10). Wszystkie to wypełni się w sposób nagły, niespodziewanie. We wstępie do Księgi Objawienia czytamy: "Objawienie Jezusa Pomazańca, które dał mu Bóg, (aby) ukazać sługom swoim, co musi stać się w sposób nagły" (1:1a).